Witam zainteresowanych wątkiem ponownie!
Dziękuję za zainteresowanie, widzę, że parę Osób mój problem przeczytało
Napiszę teraz dla "Potomnych", jak skończyła się moja "historia".
Po napisaniu pierwszego postu zgasło dodatkowo lewe światło oświetlenia tablicy rejestracyjnej i podobnie jak wyżej, wina nie leżała w samej żarówce. Miałem się zająć wspominanymi na forum przewodami do klapy bagażnika, gdzie ponoć zdarzają się ich przetarcia, jednak (w sumie dobrze) nie zdążyłem - sprawa się "sama" wyjaśniła.
W jeden z cieplejszych dni po zimie światła pozycyjne "same" się naprawiły (żarówka tablicy rej. dalej nie świeciła) i postanowiłem skorzystać z samochodu. Po ok. 15 minutach jazdy w kabinie pojawił się swąd spalenizny. Nie powiem, mocno się wystraszyłem mając świadomość, czym mogą się skończyć awarie instalacji elektrycznych, jak "płoną żywcem" przewody podczas zwarcia. W mieście nie było nawet gdzie się zatrzymać - korki + brak miejsca do zatrzymania na poboczu. "Mówiłem" do Lancii - tylko się czasem tak nie rozpalaj, nie ma na to miejsca

Wyłącznik świateł ustawiłem na off, bo tylko to mogłem w tamtej chwili zrobić. Znalezienie uliczki w którą mogłem uciec + wyszukanie wolnego miejsca zajęło mi ponad 10 minut - był to czas pełen emocji... Dymu na szczęście nie było, ale śmierdziało coraz mocniej. Po zatrzymaniu w miejscu najbardziej odległym od wszystkiego, poleciałem do bagażnika przygotować gaśnice. Zobaczyłem wówczas, że mimo wyłączenia stacyjki świeciły się z tyłu niemal wszystkie żarówki, w tym wszystkie hamowania. Odłączyłem więc najszybciej jak mogłem akumulator i czekałem aż "zapalne ognisko" wygaśnie. Nic się na szczęście nie rozpaliło, uff, mogłem ochłonąć.
Przy okazji wtrącę - warto jest mieć świadomość warunków posiadanego ubezpieczenia (ja takiej widać, przed tym zdarzeniem nie miałem) - chciałem wówczas skorzystać z assistance Generali - najwyższy pakiet LUX wykupiony specjalnie, żeby móc doprowadzić auto do wskazanego przeze mnie miejsca, nie do najbliższego ASO, jak jest w wersjach "mniejszych" Assistance. Jak się okazało, mogłem skorzystać właśnie jedynie z tej ostatniej opcji, z czego zrezygnowałem. Powodem był wiek auta - ponad 12 lat (z młodszym nie byłoby problemów), oczywiście wszystko jest zapisane w paragrafach. Agent nie był łaskaw zwrócić mi na to uwagi. Jednak dla mnie to zwykłe oszustwo, bo odpowiednią składkę to byli uprzejmi pobierać cały czas - w pełnym pakiecie OC+AC+Assistance od kilku ładnych lat jako ciągłe przedłużanie pakietu. Widziałem ten zapis o wieku auta, ale uśpił mnie właśnie fakt, że ubezpieczenie było cały czas "promocyjnie" przedłużane w pakiecie, bo nowi klienci na tak wiekowy samochód nie mogliby zawrzeć tego ubezpieczenia, wobec czego wydawało mi się, że dla mnie (wyjątkowo, jako przedłużającego) dalej będzie działać. Widzę niestety dopiero teraz, że to zaprogramowany trick dla frajerów myślących jak ja. Złodziejstwo jednym słowem. Podobny zapis jest przy ubezpieczeniu AC - pewnie też odmówiliby wypłaty odszkodowania ze względu na wiek auta zapisany "paragrafie". Szkoda jedynie, że składka była przyjmowana bez żadnego paragrafu. W odpowiedzi na moją reklamację (z prośbą o zwrot składki fikcyjnego ubezpieczenia) przesłali pismo wyjaśniające paragrafami, że wszystko z ich strony jest OK., jeśli się nie zgadzam, mogę skierować sprawę do sądu. OK. GENERALI, przynajmniej trochę więcej już teraz wiem. Za "złe wydawanie się" sprawy płaci się
Powracając do tematu samej awarii - żeby ruszyć pojazd z miejsca, zaryzykowałem jazdę "o własnych siłach" Lancii - po wyjęciu 2 bezpieczników od świateł pozycyjnych i stopu - na szczęście wiedziałem które to są, zapamiętały się po wcześniejszym przestudiowaniu problemu "świateł". Oczywiście po wyjęciu bezpieczników i uruchomieniu silnika obserwowałem jakiś czas w towarzystwie gaśnic, co się będzie dziać, jednak wyłączone tylne światła oraz brak dymu przekonały mnie do dalszej jazdy (trójkąt ostrzegawczy oczywiście pod szybę). Dalej śmierdziało, ale nie było tendencji "narastającej".
Ostatecznie okazało się, że powodem wszystkiego było zwarcie w obwodach zestawu wskaźników - tak się wszystko rozgrzało, że parzyła sama obudowa. Z mojego zdarzenia wniosek taki, że jeśli mamy problem ze światłami, trzeba koniecznie szybko reagować i albo próbować naprawiać zimne luty, bo to pewnie było początkiem zaistniałej sytuacji, albo wymieniać na inną, sprawną elektronikę, nie czekać, aż iskrzenia doprowadzą termicznie do zwarć/uszkodzeń ścieżek/elementów. Udało mi się dostać tanio (70 zł z przesyłką) zestaw wskaźników ze szrotu, zaryzykowałem. O dziwo wszystko działa, oprócz tego, że przebieg mam ponad 2 razy większy - przy okazji - może ktoś wie, czy da się/jak to przeprogramować bez rozbierania do gołej elektroniki?

..oraz chyba nie działa podświetlenie wskazówki poziomu paliwa, ewentualnie wynika to z samej konstrukcji, bo nie zwróciłem uwagi jak było na poprzedniej tablicy...
Swąd spalenizny było jeszcze długo czuć po naprawie - na szczęście nie wgryzł się wszędzie na zawsze.
OK., ale wyszła z tego długa powieść, wystarczy.
Życzę wszystkim samego miłego użytkowania ulubionych modeli Lancii, czy tez na nie skazanych

Serdecznie pozdrawiam.