
Przypomniał mi o tym zwłaszcza wtręt o "estetyce", bo przecież obudowa filtra nawet stożkowego jakoś oka nie przyciąga, zwłaszcza jak to jest schowane tak jak w Kappie. A oryginalną puszkę jak i cały dolot (i dużo więcej) też można przecież zrobić tak żeby było miło.

Druga rzecz - przepustowość filtra. Sportowe filtry są sportowe bo słabiej hamują powietrze, ale też przez to chwytają mniej syfu. Ale to zwykle nie jest problem bo o sportowe silniki się dba regularnie i profilaktycznie, a nie doraźnie tak jak dba o swoje silniki większość zwykłych ludzi - i przy takim "zwykłym" poziomie troski (a raczej beztroski) silnik ze słabiej czyszczącym filtrem zwyczajnie szybciej się zużyje. Logiczne.
Trzecia rzecz i chyba ostatnia, czyli geometria całości dolotu. Niby założenie jest takie, że oryginalny dolot jest policzony optymalnie, czyli nie powinno się dać lepiej ale nie czarujmy się - skoro raz za razem wyłaniają się nowe teorie naukowe, a czasem obalane są stare to trudno oczekiwać, żeby ziomek Włoch lat temu przeszło 20 policzył ten dolot absolutnie perfekcyjnie. Przecież on wtedy nie wiedział o odkryciu z roku np. 2004, które do góry nogami wywraca jego obliczenia. Dlatego zmiany kształtu dolotu (poprzez montaż innego filtra w innej obudowie, montaż innego rezonatora, innej rurki dolotowej do filtra) mogą mieć trudne do przewidzenia skutki, też niekoniecznie pozytywne.
Podsumowując powyższe, jeśli ktoś chce się bawić taką prostą (?) przecież rzeczą jaką jest dolot powietrza do silnika to musi się dobrze zastanowić co i jak chce osiągnąć, i może być pewien że będzie musiał dużo eksperymentować zanim jego zadowolenie będzie czymś więcej niż gołym stwierdzeniem "wstawiłem sobie stożek".
